potem staję
i leżę na ręcznym hamulcu
w myśli cię zamykam
taką jaką znam od zawsze
staram się jak mogę
by krzyku narobić pokłady nieskończone
który duszę moją niespokojną
w twoją głowę pompuję
sączy się pomiędzy komórkami ciała
przenikając na wskroś każdy skrawek twojej
głebi nieprzesyconej jeszcze mną
budzę się co noc
o czwartej czterdzieści dwa
i zlany potem zastanawiam się
kiedy przyjdzie ten moment
który wypchnie mnie na bocznicę
z której się tu znalazłem
(P.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz