13 maj 2013

Pieśń marnotrawnej


Niebo jest bezchmurne i ciemne, usiane gwiazdami osadzonymi wokół pełnego wdzięku sierpa księżyca. Wynurzam się w miejscu, gdzie gładkie morze odbija od siebie każde światło jak powierzchnia lustra. Nie wiem, gdzie kończy się woda, a gdzie niebo zaczyna. Jestem zupełnie sama, to przynosi mi ulgę. Kilka dni zajęło mi śpiewanie, w końcu udało mi się stworzyć idealne warunki.
Płynę na plecach, otulona falami, brązowe włosy kłębią się wokół mojej głowy jak macki ośmiornicy. Patrzę w niebo, w poszukiwaniu gwiazdozbioru zwanego syreną. Biję lekko ogonem, by obrócić się w drugą stronę, jednocześnie studiując ozdobione klejnotami gwiazd niebo.
Ach! Tam jest konstelacja kroczącego człowieka. O ironio, ułożona jest tuż obok syreny. To wprawia mnie w złość. Nurkuję, a ruch wody wokół moich skrzeli uspokaja mnie. Odwracam się i przedzieram przez powierzchnię wody w luźne, delikatne powietrze, moje ciało upada w morze, słona woda otacza mnie białymi pióropuszami fal.
Gwiazdy syreny migoczą jakby chciały ze mną porozmawiać. Obniżam głowę, wznoszę prawą dłoń. Śpiewam, czując przypływ obfitości wstydu.
- Wielka Syreno, uniżenie błagam twojego przebaczenia.
Patrzę w niebo. Nie widzę żadnego znaku. Śpiewam jeszcze raz, trzeci raz. Spadająca gwiazda odpowiada mojemu wołaniu, łącząc swoim ogonem niebieskie klejnoty syrenich gwiazd białym lśnieniem.
- Nie chcę już tkwić na wygnaniu, chcę do domu.
Śpiewam. Druga, a za nią trzecia spadająca gwiazda daje mi nadzieję.
Moja druga pieść staje się przepełniona smutkiem.
- Muszę powiedzieć mojej rodzinie, że jest mi przykro. Chcę, żeby wiedzieli, że kiedy żegnałam się z cielesnymi pozostałościami mojego dziecięcia, zdałam sobie sprawę z powagi bycia z tymi, których się kocha i którzy ciebie kochają.
Ciężko przełykam ślinę, moje słowa stają się ostre.
- Och, matko, długo czekałam, by powiedzieć ci, że miałaś rację. Syrena ma większe połacie miłości i lojalności niż jakikolwiek człowiek. Zmieniają się i rozmyślają tak impulsywnie. Nie słuchają głosu swoich serc.
Biorę głęboki wdech. Moje kolejne zdanie nie będzie mogło się cofnąć.
- Chcę wrócić, akceptując wszelkie sankcje narzucone przez moich współbraci, niech się dzieje.
Smuga czarnych chmur przesuwa się po księżycu dotykając ogona syrenich gwiazd. To zły omen.
- Czy nie będzie mi wybaczone?
Szlocham, morze wokół mnie zaczyna się pienić złowieszczo.
Kiedy chmury się przerzedzają, gwiazd nie ma, jakby zerwano je z nieba. Kiedy i księżyc niknie w ciemności, ciężko mi oddychać.
I wtedy słyszę. Pieśń syreny. Najpierw tylko jeden głos w oddali, powoli łączący się z innymi, aż ich mnogość otacza mnie. Słucham, niepewna znaczenia pieśni.
- Witaj córko, witaj w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz