19 maj 2012

Mgła


Ulice pokryła gęsta mgła. Ciężkie chmury otuliły chodniki jak puchowa kołdra. Maleńkie kropelki wody osiadały na twarzach przechodniów, na ich ubraniach, nawet duszach. W tej mglistej chwili, wszystko jakby zamilkło. Żadnego dwięku, nawet skrzeczące przed chwilą ptaki całkowicie teraz zamilkły. Świat stracił mowę, stał się niemy i pogrąża się w filozoficznej zadumie.
Ludzie niknący w tej gęstwinie powodowali, że czułem się jak ostatni żyjący na ziemi. Zastanawiałem się, czy oni również tak samo myślą. Czy może tylko ja dostrzegam jak giną we mgle? Poczułem, że nie powinienem tu być. Nagromadzona na moim czole zimna woda wlewała mi się do głowy, kiedy trzymałem moją kobietę za rękę. W tej magicznej mecznobiałej chmurze, byliśmy połączeni ciepłem naszych dusz. Ktoś mógłby pomyśleć, że... Sam nie wiem co. Nikt nic by nie pomyślał, ponieważ byliśmy jedynymi przechadzającymi się po ulicach osobami, które czuły to ciepło.
A teraz... Spoglądam przez okno mojego mieszkania. Jedyne co widzę, to zamazane zarysy obrzydliwego pomnika, który za dnia straszy swoją iglicą i przypomina, jak szara może wydawać się rzeczywistość. Ten sam pomnik, który okrążam szerokim łukiem jadąc do pracy. Ten sam, który podziwiam gdy ścinam rondo wracając do niej. Tak dziwnym wydaje mi się teraz, zanikający we mgle. W tajemniczej chmurze anielskich włosów i diabelskich myśli. I zdaje mi się, że mógłbym popłynąć, niesiony jej skrzydłami. Mogłaby mnie unieść do samego nieba. Ale nie dziś, moje dłonie nie uchwycą się jej mlecznej skóry. Wiatr wieje ze wschodu, a to nie jest dobry znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz