Doniczka leży
i jest wrzask
nieposkromiony.
Przez nasze myśli
niesie się po klatce schodowej.
Puka do naszych drzwi,
wynosi szpargały
i wyrzuca kwiatki przez okno.
Potem wali
w drzwi sąsiada.
Ten,
niby niczego nie świadomy,
skurczybyk spod piętnastki,
zgarnia w spodnie bez gumki
i już
już pożera wzrokiem zbereźnym
mnie
i
ciebie
tutaj.
A my,
tak jakby wszystko nagle stanęło,
jakby było piękne lato,
środek lata
i czas nie płynie,
jakby pies zaczął kumać
i schnę tu tak
bez ciebie widoku
i dotyku.
Mówisz:
skończył się dzisiaj krem do rąk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz