zadymiony duszący się pokój
pełen rozproszonych snów i toksycznych złości
zniż się
znajdź podłogę
mawiają że tak przetrwasz
spróbuj wypić wody oceanu nim zatoniesz
bez zakrztuszenia się
nic nie trwa
prócz zielonego zapachu
ognia który powala skały
ostatnim swym tchnieniem
nic prócz ducha dymu i prochów
sylwetki tego co było
nie jest na tyle realne
by dotknąć i zbadać
rozczarowanie przemija
jako podjęta próba ogarnięcia
tego co mogło było być
Ja chciałam napisać,że pewna pani ds. marketingu w EMPIKU nazwała mój blog tanim chwytem i,że nikt nie czyta. A EMPIK sponsoruje imprezę, w której ja wystąpię.
OdpowiedzUsuńI znów kolejny obraz naszego ludu.
Każdy kłóci się o swoje racje, ocenia choć nie ma pojęcia co ocenia a net jest źródłem wyżaleń i zażaleń. Czy to nie smutne? Ale taki świat, nie możemy wszyscy się lubić i kochać.
Przyznam,że jestem pewna siebie ale chcę żyć dla innych, być darem i pomagać innym. Jeśli uświadamianie ludzi to zbrodnia- to trudno.Pozdrawiam i fajnie piszesz :)
Tak, napisałam pani , która nawet nie była świadoma,że czyta mój blog 12.000 ludzi więc,pani pomyślała,że ma do czynienia z "biedactwem społecznym". Co do człowieka, który nie zna słowo monogamizm i o dziwo jest po technikum to chyba lepiej żeby zamknęli szkoły. Mój szwagier jest po zawodówce a ma swoją firmę, stać go na podróże, jest oczytany itd. Dlatego w przypadku człowieka, który tego słowa nie tego słowa, naprawdę szok.Niestety dziś większość ludzi nie ma pewnych potrzeb i nie da się ich zmienić a kiedy ktoś nas krytykuje bierzemy to za atak. Świat to dżungla i bez wątpienia rządzą nami Prawa Dżungli. Tyle,że ja wolałabym żyć w dżungli (tej fizycznej) a nawet na Bezludnej Wyspie.
OdpowiedzUsuńDokładnie a ja napisałam powieść po angielsku, tzn. przetłumaczona i chcę ją wydać za granicą choć tam są podobne warunki ale jak zadaje sobie pytanie DLA KOGO JEST TA POWIEŚĆ?- zdaję sobie sprawę,że napisałam ją dla mnie. Ale jestem cierpliwa, wierzę ,że w końcu ktoś to zobaczy choć jak widzę kto jest moim potencjalnym odbiorcą (O ile wcześniej nie zada mi jadu) bo u nas jak ktoś ma sukces to trzeba go zdołować, to zupełnie nie rozumiem po co- napisałam tę powieść. I niestety coraz gorzej się przebić.
OdpowiedzUsuń(o ile to w ogóle możliwe), najlepsze jest to,że próbując zmuszać ludzi do myślenia prowokuję w nich "negatywne emocje" i robią ze mnie wariatkę np. we Wro mam taką opinię, ale skoro mnie nie akceptują to też ma swój pozytywny aspekt.
OdpowiedzUsuńJa będę mieć teraz praktyki w dwóch centrach pomocy społecznej. Myślę,że fajne doświadczenie.
Poza tym podróż do Indii na misji pokaże mi prawdę o świecie- bo tu wśród zawiści poetyckiej tej prawdy nie ma.
Poezja przestała być drogą do szukania prawdy
OdpowiedzUsuńniestety, nawet jeśli czegoś się nie sprzedaje (patrz poezja internetowa), to i tak idzie za modą i trendami. A mamy teraz modę na robienie kiczu "pod publikę", czyli w celu połechtania naszych najniższych możliwych odczuć estetycznych. Takie zachwycanie się kupą. Sztuka dla sztuki, której nikt nie rozumie, ale trafia w nasze doświadczenia, te banalne, i chwyta. Poezja wyższa, tzn taka, która wymaga czytania między wierszami, przestaje być rozumiana. Zdaje mi się, że w jakimś sensie jesteśmy na pograniczu epok. Był rozum, teraz będzie serce, albo na odwrót. Albo żadne z dwojga. Co do wydawania, jeśli nie masz kasy i/lub dobrego mecenasa, będziesz niszowa. Ale to nie ważne. Przecież nie pisze się żeby zdobyć rozgłos i sławę. Albo żeby dostać Nobla. No bo po co? Jak dla mnie Nobel z literatury to kompletne śmiechu warte z Drozdom za mikrofonem. Brak obiektywizmu. Tak samo, jeśli wydasz powieść, czy ktokolwiek inny, dla jednego odbiorcy będzie interesująca i przeczyta ją, zastanowi się, może nawet będzie chciał o niej z kimś porozmawiać albo polecić, inny rzuci w kąt i wróci do Pudelka. Potencjalnych odbiorców masz na pewno, nawet o nich nie wiesz. Niestety, jak już wspomniałem, najważniejsza wydaje się być promocja. Choćby poczta pantoflowa. Jasne, znajomi będą czytać. Fajnie by było jeśliby polecili innym. Do tego jest internet, łatwo się pokazać, ale i trzeba umieć się pokazać. Tobie to wychodzi :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia. Z powieścią i znajdowaniu prawdy o świecie. Bo ona gdzieś tam jest. Może nawet bliżej niż się nam wydaje.
Dzięki :) W ogóle takich ludzi jak Ty i moi przyjaciele, z którymi zrobiłam Curtisa i bez, których Curtis by się nie odbył był swoistym buntem. I chyba nam się udało, ja jeszcze studia bo moje studia pomagają mi w szukaniu prawdy i idealnie uzupełniają z moimi pragnieniami.
OdpowiedzUsuńZnalazłam w nich "małe schronienie" dla mnie.
I studiuje by w pełni zrealizować marzenie o podróży do Indii. Nie będzie to łatwa podróż.
Według Adlera każdy chce być sławny ale nawet w Hollywood możesz być Sharon Stone lub króliczkiem Playboya. Wybór należy do Ciebie.
Napisałam kiedyś powieść o wrocławskiej poezji pt. NIE BĘDZIEMY POP.No i cóż? Piszę i piszę.
Nie stoję na laurach a jednak...Ciągle czegoś nam brak do szczęścia.
Jest mało- za dużo chciałam napisać.
OdpowiedzUsuńWidziałem, niestety, tylko sprawozdania z finału. Miałem się wybrać, ale czasowo nie wyrobiłem :/ Myślę że wam się bardzo udało. I że kolejne edycje, bo dobrze coś takiego podtrzymać, będą jeszcze lepsze. Nie wyprą Portów i innych "rekinów" konkursowych, gdzie liczy się bardziej nazwisko niż jakość i świeżość, ale są potrzebne, żeby zrównoważyć sztukę pop ze sztuką wysoką. O ile o sztuce wysokiej dzisiaj można mówić...
OdpowiedzUsuńCiągle nam do szczęścia czegoś brak, a jednak nie poddajemy się tylko szukamy. Z reguły, bo zdarzają się tacy właśnie, co myślą że światem władają, że rozumy pozjadali i to im należy się szacunek tylko dlatego że są starsi albo mają na koncie książkę czy tomik. Znam paru takich gagatków, którzy zatracili w sobie człowieczeństwo po tym jak im woda sodowa sukcesu (jakże złudnego, bo przecież wydanie czegokolwiek to jeszcze nie sukces, a raczej, w większości przypadków, uszczerbek w budżecie) uderzyła do głowy i z ludzi stali się... bożkami dla samych siebie. Sprzedanych egzemplarzy? Na palcach jednej ręki, głównie rozdane wśród znajomych. Już Krzysio Ibisz sprzedał więcej egzemplarzy swojego lewitowania. Ale właśnie. On ma nazwisko, a nie styl. On może sobie pozwolić na pisanie czegokolwiek, bo i tak go ktoś wyda. Sam chciałem się wydawać, nawet miałem propozycję, ale stwierdziłem, że nic mi z tego nie przyjdzie. Ot, będę miał książkę ze swoim nazwiskiem. Tylko po co? Jeszcze za mało zdziadziałem, żeby szukać poparcia i aplauzu wśród obcych. Nie licząc slamów, czy for internetowych, gdzie raczej szukam krytyki niż uznania. Uznanie przychodzi samo przez się. Kto ma mnie czytać, kto mnie rozumie, ten rozumie. Ja sam siebie rozumiem i czuję się ze sobą dobrze. Nie potrzebuję, żeby ktoś mi mówił że jestem fajny bo... właśnie. Bo co? Wolę szczerze dostać po tyłku niż być nafaszerowanym czekoladą i utyć jak świnia.
Najważniejsze zatem nie osiąść na laurach. Czy jest się Sharon Stone, Malkovitchem, Doktorem Rocco Siffredi czy Pierre Woodman'em, najważniejsze nie osiąść. Cały czas się rozwijać i się szukać. Kasa? Przychodzi i odchodzi. Kasę można robic na wiele sposobów, a robić trzeba, bez niej niestety już nie da się żyć. Sztuka? Jedna wtopa i jesteśmy skreśleni.
Ja potrafię powiedzieć,ze jestem niedoskonała i nie jest to odkrycie choć w XXI wieku, wiesz do celu trzeba iść schodami a nie windą jechać.
OdpowiedzUsuńAle niestety kasa rządzi- ja na brak kasy nie narzekam, być może dlatego we mnie bunt ale w mojej rodzinie nikt nie jest pokorny.
Ale się rozpisaliśmy-powstał nowy wpis.
Przede mną w maju podróż do Westfalii, lubię przebywać wśród ludzi, którzy kochają książki a żyją z dala od poezji- i z nimi własnie jadę, Poza tym myślę,że kultura Indii, do których się wybieram to najmądrzejsza ze wszystkich kultur i głosi poszukiwanie siebie. Poza tym czy dostaniesz Nobla czy nie- i tak umrzesz.
Niestety mam wrażenie,że świat kompletnie zapomniał o tym.