po drugiej stronie lustra
w którym przeglądam się nocami
przewracając kartki książki
siedzi on
nieznajomy tak daleki
choć bliski mi
i zupełnie nie wiem dlaczego
zawrócił mi kolorowo
w spokoju mojej głowy
zmącił łany zbóż lekkim wiaterkiem
ciepło jego promieni
dopływa do mnie w zwolnionym tempie
chciałabym go dotknąć
poczuć rysy jego twarzy
i dać mu swój uśmiech
w zamian za kubek gorącej herbaty
i kieszeń w zimne grudniowe wieczory
kiedy przechadzalibyśmy się po Starym Mieście
może nawet bym się w niego wtuliła
kiedy opowiadałby mi
o jutrzejszym seansie w kinie
albo o tym co ma zamiar zjeść na obiad
kiedy najzwyklej w świecie
siedzielibyśmy na ławce na Wawelu
i choć boję się tego
jak bać się można własnej głowy
wiem że to nie sen
ale już jawa
prawie namacalna pod opuszkami
moich palców
które czekają aż on je odkryje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz