Moja nieprzysiadalność, tu, w szklance soku,
Wyrwana z niejasnego myśli natłoku
Otarła się raz, drugi i trzeci ciszą
O tęczowe chmury, co nade mną wiszą.
Mam ochotę na ogromne przemyślenie;
Żądzę na pór roku z porą dnia mylenie,
Skakanie po kałużach w mlecznym kożuchu,
Taniec w oparach wieczornego bezruchu,
Od skrzynki do skrzynki listem poleconym
Pląsy tętna mojego w ciebie obleczonym.
A wszystko to zamknięte w oczekiwaniu
Na być czy mieć w naszym małym jednotrwaniu.
Oczy zamykam poddając się zmianie
Z napięciem czekając w twoje zapukanie,
Które zniknęło się w przestrzeń moich na zimno chuchań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz