- Ojej! Stary Ojcze Gwoździu, chodź szybko i zobacz jaka katastrofa zniszczyła nasze życia! - krzyknęła, wyrzucając naczynia ze zlewu, rozbijając je o ścianę.
Stary Ojciec Gwóźdź rąbał drewno, kiedy usłyszał krzyki swojej żony. Pobiegł co sił w nogach, z siekierą w dłoni.
- Moja obrączka przepadła. Wszystko stracone! - biadowała Stara Mama Gwóźdź.
- Nie martw się kochana, znajdę ją.
Stary Ojciec Gwóźdź rozwalił zlew i w ścianę za zlewem, ale obrączki nie znalazł.
Stary Ojciec Gwóźdź rozwalił zlew i w ścianę za zlewem, ale obrączki nie znalazł.
- O masz, jak teraz będziemy żyć! - piszczała Stara Mama Gwóźdź.
Teraz Stary Ojciec Gwóźdź był już zdesperowany. Powyrywał rury i sworznie pod zlewem, ale nie znalazł obrączki.
- No to po nas! - skowyczała Stara Mama Gwóźdź.
Stary Ojciec Gwóźdź dosłownie widział, jak jego żona umiera! Jak dzikie zwierzę, porozrywał szafki, powyginał i przemielił rury w ścianach, ale wciąz nie mógł znaleźć obrączki. Stara Mama Gwóźdź wiła się po podłodze, piana biła jej z ust.
Stary Ojciec Gwóźdź dosłownie widział, jak jego żona umiera! Jak dzikie zwierzę, porozrywał szafki, powyginał i przemielił rury w ścianach, ale wciąz nie mógł znaleźć obrączki. Stara Mama Gwóźdź wiła się po podłodze, piana biła jej z ust.
Stary Ojciec Gwóźdź, jednakowoż, pozostał spokojny. Nawet nie wycierając potu, który wystąpił na jeg czoło, zaczął rąbać podłogę, odrywać każdą deskę, rozbijać każdą rurę, póki nie przebił się wprost do piwnicy. Obrączki jednak nigdzie nie było.
- Mój Boże, dlaczego musimy tak cierpieć? - zawodziła Stara Mama Gwóźdź.
- Nie martw się Kochana, znajdę ją. Nie martw się ani trochę! - uspokajał ją Stary Ojciec Gwóźdź.
Chwycił młot kowalski i ruszył do piwnicy. Tam rozbił do cna fundamenty domu. Ale obrączki wciąż nie było.
- Och! Ja... Ja nie... nie mogę oddychać! - krzyczała Stara Mama Gwóźdź.
Stary Ojciec Gwóźdź wybiegł na zewnątrz w poszukiwaniu rur prowadzących do ścieku. Z łopatą i siekierą, przekopał cały ogród. Mimo to, wciąż nigdzie nie było obrączki.
- Święty Boże, czy koniec jest już bliski? - piszczała w bólu Stara Mama Gwóźdź, nie odstępując na krok Starego Ojca Gwoździa. Ten, na czworakach, wykopał rurociągi aż do rowu melioracyjnego, kopał przez całe podwórko, aż skończyły się rury. A tam, pomiędzy kamieniami, tuż w rowie, leżała drogocenna obrączka.
Stary Ojciec Gwóźdź podniósł ją, oczyścił i założył na palec swojej żony.
- Och, jak ja cię kocham! - powiedziała.
- Też cię kocham - odpowiedział w tym samym momencie kiedy usłyszeli skrzypienie i ich cały dom zawalił się tworząc chmurę kurzu.
- Gdzie dziś będziemy spali? - spytał Stary Ojciec Gwóźdź.
- Czy to ma jakiekolwiek znacznie, teraz kiedy znów się kochamy?
- Tak, prawda. Mąrde słowa.
I Starzy Gwoździe długo i szczęśliwie żyli... gdzieśkolwiek.
przepiękne...
OdpowiedzUsuńK.