10 cze 2012

Chłopiec z tarantulą na głowie



Chłopiec lubił przechadzać się po mieście z tarantulą usadzoną na jego głowie, a towarzyszyła mu w tym dziewczyna, która zdecydowała się nosić stanik i figi na ubraniu.
Widziano ich zawsze razem, a większość wieczorów przesiadywali na chodniku przed kafejką przy rynku miejskim, przyciągając uwagę ciekawskich przechodniów.

Nie trzeba było dużo czasu, żeby miejscowy dziennikarzyna z okiem do drobnych historyjek, które potem sprzedawał tabloidom, nie naszedł ich, z notatnikiem w dłoni.
- Dlaczego to robicie? - wypytywał.
Dziewczyna odgarnęła kurtynę włosów z oczu.
- A dlaczego nie?
Pytanie za pytanie, reporter siał ziarno entuzjazmu w chłopaku.
- A pan - dlaczego tarantula? Czy to pupilek?
Dwa pytania za cenę jednego.
- To taki bonus. - usłyszał odpowiedź.
Reporter podrapał się po głowie.
- Co to znaczy?
Chłopiec z tarantulą na głowie mechanicznie westchnął.
- Jeśli ugryzie, pozwolę się jej na mnie żywić.
- Ale to na pewno by bolało - czy to aby nie jest niebezpieczne?
- Życie jest niebezpieczne. Jesteśmy zaledwie okrętami rzucanymi po wzburzonym oceanie, targani prądami morskimi i musimy ryzykować.
Dziennikarz wzniósł znużoną brew.
- To bardzo głębokie. Również pretensjonalne, jeśli mogę przedstawić swoją opinię. - powiedział na jednym wydechu, - Czy to twoje oficjalne stanowisko, czy może jakiś artystyczny żart?
- Wszystko to i jeszcze więcej. - wbiła się dziewczyna, - My również rzucamy wyzwanie ogólnie przyjętym normom zachowania.
Reporter przytaknął. Już wiedział jaki będzie tytuł jego artykułu. Studenci robiący z siebie widowisko.
- Mogę zrobić wam zdjęcie? - spytał. - Waszej trójce.
Kiedy tak stali razem czekając aż dziennikarz zrozumie zasadę działania aparatu fotograficznego, z pobliskiego pubu wyłonił się pijaczyna, spojrzał na tarantulę i strącił ją z głowy chłopca, a następnie zawzięcie ją zdeptał. Śmiał się, zanim zawirował z powrotem do grupki współpijaczyn.
Szokująca cisza nastąpiła po tym nieoczekiwanym rozwoju wydarzeń, zanim kelnerka, która obsługiwała ich stolik nie przemówiła ze współczuciem.
- Dzięki Bogu za małe miłosierdzie. - Zwracając się do dziewczyny, wzięła ją delikatnie pod rękę. - A ty, moja droga, natychmiast idź do domu i ubierz się tak jak należy.
- Mamo, nie zawstydzaj mnie! - odpowiedziała dziewczyna, odchodząc z chłopcem z niczym na głowie u swego boku, zostawiając zrezygnowanego reportera wgapiającego się w zmiażdżoną tarantulę leżącą orłem na ziemi.
Oglądnął ją dokładnie, po czym wziął jedno zdjęcie.
- Nawet nie jest prawdziwa...
Kelnerka spojrzała na niego z pogardą, kładąc na stole rachunek.
- Ktoś jest mi winien 16 złotych.
Schowała do kieszeni dwudziestkę, nie oferując nawet reszty.
- Zmiażdżona - powiedziała, - To bym napisała, gdybym była na twoim miejscu. Podpis pod zdjęciem - Zmiażdżona.
Jego uśmiech był szybki i nie całkiem skromny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz