Cypel nad Wartą
Zielone ciepło lasu powoli ustępowało błotu i kamieniom brzegu rzeki, w którego zacisze Piotrek i Zuzia poszli nauczyć się całować. Dwójka dzieci, oboje dwunastoletni, nerwowo usiadła na dużym kamieniu trzymając się za ręce.
Zdenerwowane dzieci
- Zuziu - zaczął Piotrek. - Mama mówiła mi, że nie mogę się bawi przy rzece.
- Ja się nie bawię - odpowiedziała Zuzia. - To nie jest zabawa.
- Nie jestem pewien - powiedział Piotrek, spuszczając wzrok na ziemię przy swoich stopach. - Moja mama powiedziała, że rzeka jest niebezpieczna. Obiecałem jej, że tu nie przyjdę.
Nowe miejsca
- Możemy zmienić to w dobre miejsce, Piotrku. - Powiedziała Zuzia chwytając Piotra za obie dłonie i patrząc mu prosto w oczy. - Po prostu, tak jakby... Dmuchnij mi w usta.
- Dmuchnij? Jak... jak balon?
- Tak, jak balon, tylko lżej, delikatniej.
- Ok...
Piotr nachylił się nad Zuzią i dotknął jej ust swoimi. Tkwili tak przez chwilę, zanim Piotr nie odsunął się.
- Tak? - spytał.
- Dokładnie. Chyba to zrobiliśmy.
Plusk
Dzieci wstały z kamienia i zaczęły wracać do domu brzegiem rzeki.
- Nie mogę zmoczyć nóg, Zuziu. - powiedział Piotr. - Mama by się dowiedziała, że byłem nad rzeką.
- No i? Rób to co ja z moim ojcem. Powiedz, żeby się wypchała.
- Tak, ale co on tobie potem robi?
- Wysyła mnie do pokoju. Ale wiesz, nie powinieneś się zbytnio przejmować co mama powie. Ja tu ciągle przychodzę.
- Ta, na pewno! Nawet nie wiedziałabyś jak tu przyjść bez mojej pomocy!
- Aha. - zignorowała go Zuzia. - Więc... Pocałunek...
- Co z nim? - lekceważąco powiedział Piotrek, zbyt zajęty zbieraniem kamieni na puszczanie kaczek.
- Nie do końca dobrze to zrobiłeś.
- Zrobiłem co mi kazałaś, co nie? Dmuchnąłem.
- No tak, ale myślę, że musimy spróbować jeszcze raz.
- Nie jeśli chcesz się ze mnie potem śmiać.
- Nie będę się z ciebie śmiała. Mówię tylko, że musimy spróbować jeszcze raz.
- Och... - Piotrek odwrócił się w stronę Zuzi. - Masz na myśli, żeby... żeby zrobić to jak należy?
- Tak, Piotrusiu, jak należy.
Drugi pocałunek
Drugi pocałunek był spokojniejszy, nieco silniejszy.
Piotrek położył dłoń na policzku Zuzi.
- Teraz dobrze? - spytał Zuzię.
- Tak, teraz dobrze.
Droga do domu
- Tędy będzie szybciej! - powiedział Piotrek wskazując brzeg rzeki.
- Szybciej dla ciebie, masz na myśli! - odpowiedziała Zuzia.
- Nie, dla nas obojga. Możemy pójść wzdłuż rzeki i potem skrótem przez las.
Dzieci poszły brzegiem rzeki, trzymając się za ręce.
Kłoda
Piotr prowadził Zuzę wzdłuż rzeki, póki nie dotarli do wału, gdzie gruba kłoda wbiła się w dno rzeki tworząc naturalne molo.
- Hej, Piotrek, zobacz to! Wejdźmy na niego! - krzyknęła Zuzia i zaczęła wchodzić na kłodę
- Ej, daj spokój, to tylko głupi kawałek złamanego drzewa. Musimy iść do domu, albo mama mnie zabije!
Za późno było na przestrogi. Zuzia już wdrapała się na kłodę i usadowiła się na środku.
- Można stąd zobaczyć co jest na dnie! Chodź zobacz!
Piotrek chwilę się wahał, zanim ociężale nie ruszył po kłodzie, powoli stawiając kroki.
- Widzisz? Fajne, co nie? - spytała Zuzia.
- No, chyba całkiem spoko. Możemy już iść?
- No dobrze, ale jeszcze jeden pierwszy pocałunek. O, tutaj.
- No dobra...
Piotrek, balansując, dotarł do krańca kłody, gdzie Zuzia czekała na niego z otwartymi ramionami.
Ostatni pocałunek
Zuzia przymknęła oczy w oczekiwaniu na trzeci pocałunek.
Kiedy nadszedł, był tylko szybkim całusem w usta.
- Co to ma być?! - pisnęła jak urażona.
- Nie mogę złapać równowagi na tej kłodzie. Najpierw z niej zejdźmy.
- To ma być romantyczny pocałunek!
- No, nie wiem, może wcale nie jestem romantykiem! - krzyknął Piotrek. - Schodzę z tego głupiego patyka!
- Niech ci będzie! I tak nie chcę cię całować. Nie umiesz!
- Skąd ty to możesz wiedzieć? Powiedziałaś, że nikogo wcześniej nie całowałaś!
- A właśnie, że całowałam! Bardzo dużo chłopaków. Całowałam się z Mateuszem Paciorkiem w zeszłym tygodniu i był dużo lepszy niż ty!
- Gówno prawda! - krzyknął Piotrek, rzucając dłońmi przed sobą, wytrącając Zuzię z równowagi, ta wpadła do wody lądując na plecach.
- Hej! A to za co!
- Wypchaj się Zuzo! - powiedział Piotrek odwracając się od niej i schodząc z kłody na błotnisty brzeg.
- Ha! Tak jakby mnie to interesowało! - powiedziała Zuzia, płacząc kiedy podnosiła się na łokciach, z plecami ciągle w wodzie.
- Głupia kurwa! - krzyknął Piotr przez ramię, nie odwracając się, maszerując szybkim krokiem.
W tym momencie jednak, Zuzia już go nie słuchała. Jej oczy już nie płakały. Jej rozwarte usta wpatrywały się w kłodę.
W samym środku pnia była szczelina.
Cienka szczelina, z której wystawała gnijąca, ludzka dłoń.
W tym momencie Zuzia zaczęła krzyczeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz