Mężczyzna, marnie
ubrany, zabłocone buty, dwudniowy zarost, zatrzymał się w zadumie.
Wcale tego nie chciał. Wiedział, że nie wniesie to nic
szczególnego do całości, ale myślał, że słusznie postępuje –
rzecz wykonana, wykonana rzecz. Zastanawiał się już
nad tym wiele razy, a każda refleksja zbliżała go do tego miejsca, do tego
tu i teraz, jego ostatniego tu i teraz.
Szukał drogi naprzód,
ale nie było drogi naprzód, tylko w dół. Jak mogło do tego dojść?
Wspomnienia przyszły nieproszone. Niecałe sześć miesięcy temu
zobaczył pierwsze oznaki. Nikt nie mógł przewidzieć straszliwego
przyspieszenia tego procesu. Nie powinno się to było dziać tak szybko.