Nie mamy już przywódców, tylko władców, żyjących w innych krajach. Nie pytam dlaczego ręka mojego przyjaciela jest zabandażowana, co spalił, że tak śmierdzi, co leży zawinięte w bagażniku jego samochodu. Nie oglądam wiadomości, ale zeszłej nocy śniło mi się, że jestem Jezusem Chrystusem, a wiesz co jest najgorsze? Mój przyjaciel się na mnie wgapia. Kręci głową. Wiesz co to za presja? Raz nawalisz i co potem? Zaczynać jeszcze raz? Mój przyjaciel się śmieje. Ma obrzydliwe zęby. Długo byś nie wytrzymał, mówi mi. Masz kawę?
Pletę jakieś bzdury, smażę mu omlet, którego i tak nie zje. Chce skorzystać z mojego telefonu. Mówię, że mi odcięli. Wiem, że mi nie wierzy, ale nie naciska.
U drzwi mówi, że lepiej nie, że śmierdzi jak stado murzynów, że musi wziąć prysznic. I tak go uściskam. Sama skóra i kości i śmierdzi, ale wysoki na tyle, żeby oprzeć swoją brodę na mojej głowie. Nic nie mówi. Lekko uderzam głową w jego pierś. Kiedy puszcza uścisk, jego rękaw zaczepia się o moje okulary. Mówię poczekaj, czekaj i on czeka i uśmiecha sięi, że nie można zobaczyć jego zębów i daje mi się uwolnić.
Nasze potrzeby są jak dym w oddali. Jest ósma wieczorem, złomowiska jeszcze otwarte. Zastanawiam się ile płacą za miedź. Spóźnię się do pracy, ale wyczyszczę paterę. Nie chcę wracać do domu, do tych brudnych naczyń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz